niedziela, 28 grudnia 2008

piątek, 26 grudnia 2008

Nikt mnie do tej spowiedzi nie wywoływał, ale z okazji świąt i tego, że jestem w takim "czytelniczym" nastroju postanowiłam napisać tu moje wyznania mola książkowego.

1. O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
W sumie nie ma to znaczenia, ale zazwyczaj wieczorem bo wtedy jest czas. Czyba że mam wolne, to kiedykolwiek ;)

2. Gdzie czytasz?
Zazwyczaj na łóżku.

3. Jeśli czytasz (na leżąco) w łóżku, to czytasz najchętniej na plecach czy na brzuchu?
Najczęściej półsiedząc, ale jeśli już leżę to na brzuchu.

4. Jaki rodzaj książek czytasz najchętniej?
Najukochańsze jest fantasy i niektóre książki z gatunku literatury typowo "babskiej".

5. Jaką książkę ostatnio kupiłaś?
Sobie sama - Terry Pratchett "Sourcery" (wychwalając tzw. bookladies, które co środę na wydziale sprzedają używane książki po angielsku za 10-15zł ;))

6. Co czytałaś ostatnio?
Chuck Palahniuk "Choke"

7. Co czytasz aktualnie?
George R. R. Martin "Starcie królów"

8. Używasz zakładek czy zaginasz ośle rogi? Jeśli używasz zakładek, to jakie one są?
Rogów nie zaginam, nie wiem jak mozna to robić ;) Jako zakładek używam zazwyczaj metek od ubrań, tych kartonowych, albo jakiegokolwiek kawałka papieru który jest w odpowiednim momencie pod ręką. Aktualnie jest to wniosek o udostępnienie funkcji nośnika biletów elektronicznych KOMkart na Elektronicznej Legitymacji Studenckiej ELS :D

9. Co sądzisz o książkach do słuchania?
Nie próbowałam, ale podejrzewam, że nie potrafiłabym się skupić i przegapiałabym duże części akcji ;) Zdecycowanie wolę widzieć co czytam.

10. Co sądzisz o ebookach?
Nie lubię i nie używam, czytanie z komputera mnie męczy. Jestem zdecydowaną miłośniczką wersji papierowych, szczególnie, że strasznie lubię "mieć" książki i patrzeć na nie jak stoją na półce ;)

Brakuje mi tu jeszcze jednego pytania, które dodam sobie sama

11. Słuchasz muzyki w czasie czytania?
Ja osobiście najbardziej lubię czytać w ciszy, czasem przy delikatnej muzyce, koniecznie instrumentalnej (np. kiedy chcę się odciąć od innych hałasów) Utwory z tekstem rozpraszają mnie całkowicie i muszę się starać żeby skupić uwagę, a i tak zazwyczaj kończy się tym, że czytam fragmenty po kilka razy bo przeczytałam, ale nie pamiętam co. Chyba, że książka jest naprawdę bardzo ciekawa i wciągam się tak że cokolwiek dzieje się wokół to i tak nie jest w stanie mnie wytrącić z czytelniczego transu ;)


sobota, 20 grudnia 2008

Na nowy rok

Szycie okładek to zdecydowanie jedna z moich ulubionych scrapowych prac. Na zawsze wdzięczna będę Marszy, która zapoczątkowała to wszystko i podzieliła się z nami swoim sekretem ;) Jej okładki zawsze też są dla mnie dużą inspiracją.
Tę tworzyłam pod presją czasu (skończyłam ok. 1 w nocy) i zupełnie bez weny. Zdjęcia są jakie są z powodu marnego światła (pogoda się nawet załapała na zdjęcia, jak widać jest mało świątecznie...) ale za to zrobione cudownym aparatem mojego taty - jak dobrze być w domu :D

czwartek, 18 grudnia 2008

Lowe


Nowa całakowicie polska strona dla wszystkich scraperek :) Zapowiada się bardzo ciekawie, nic tylko czekać na kolejne nowości.
Z okazji otwarcia tejże strony Nulka urządziła candy, a jako, że ja obok takich cudowności przejść obojętnie nie mogę to również próbuję szczęścia. A nuż Mikołaj będzie hojny ;)

niedziela, 14 grudnia 2008

Ja pierniczę

Moja mama jest kuchenną tradycjonalistką. Sprawdzone przepisy, ciasta które nie mogą się nie udać i tym podobne. Tak samo jest z piernikami - mama robi je zawsze według tego samego przepisu i jakkolwiek bardzo są smaczne to strasznie rozlewają się w pieczeniu i na koniec nie można odróżnić gwiazdki od serca, dlatego też zazwyczaj nawet ich nie lukrowałyśmy bo były do jedzenia a nie do patrzenia. W tym roku moje dusza estetki się zbuntowała i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Wyszukałam przepis i zabrałam się do roboty. I tak się w kuchni zasiedziałam, że od razu zmajstrowałam również tonę lukru i dałam upust mojej "kreatywności". Skończyłam robotę po północy, ale za to jaka z siebie zadowolona, w końcu to moje pierwsze samodzielne pierniczki :)
Coś czuję, że to nie koniec mojego pierniczenia w tym roku.

czwartek, 11 grudnia 2008

Kartek ciąg dalszy

Obiecałam, że będzie dalszy ciąg produkcji kartkowej i oto nadszedł na niego czas. Kartki zrobione już dawno dawno temu (jeszcze w listopadzie) ale w związku z tym że zaraz po skończeniu ich jechałam do domu po czym intensywnie odpoczywałam przez ostatnie półtora tygodnia jakoś nie potrafiłam się zebrać, żeby je obfotografować i pokazać, bo zajmowałam się rzeczami tak istotnymi jak oglądanie całymi dniami Gilmore Girls czy też nabieranie wprawy w jeżdżeniu samochodem (wdzięczna jestem rodzicom za tę możliwość a także za to, że mama coraz rzadziej ma odruch wciskania hamulca kiedy siedzi na siedzeniu pasażera). No ale mniejsza o to, oto kartki.

Ta seria bardziej przypadła do gustu zleceniodawczyni, czyli matce mej, a ja tam nie wiem.

Aktualnie jestem na scrapowym odwyku bez dostępu do materiałów, wrócę pewnie w styczniu ale może coś napiszę w czasiemiędzy żeby Jasz się tak nie martwiła ;P

PS. Zmiany w wystroju są tymczasowe, do czasu kiedy uda mi się sklecić coś lepszego.

wtorek, 25 listopada 2008

Świątecznie i prezentowo

Obiecane twory potwory świąteczne w postaci kartek, przy okazji mojej pierwszej produkcji masowej (tak, 5 sztuk to dla mnie masówka). Kartek robić nie umiem i nie lubię, ale jak mus to mus. Pooglądałam sobie twory Agnieszki i tak zainspirowana zrobiłam to:
A przede mną jeszcze zrobienie następnych pięciu.

A poza tym to na Craftowie rozdają mikołajkowe prezenty, ale wiecie co, nie warto wcale wchodzić i w ogóle...

poniedziałek, 24 listopada 2008

Spowiedź wariatki oraz nagroda

Jakiś czas temu Coco podwójnie mnie "nominowała" a dzisiaj nareszcie mam chwilę i ochotę żeby się za to zabrać. Po kolei więc.

Najpierw siedem prawd o sobie. Są bardzo losowe i pisane pod wpływem chwili.

1. Jestem uzależniona od seriali (oglądanych na komputerze, bo głównie hamerykańskich) i to w zasadzie nie od konkretnych - po prostu muszę mieć zawsze jakiś serial do oglądania bo inaczej wariuję i nie wiem co ze sobą zrobić. Potrafię też oglądać seriale od rana do wieczora z przerwami tylko na jedzenie.
2. Jeśli mam w planie wypicie tylko jednego piwa w pubie piję je przez słomkę. Jeśli planuję wypić więcej - ze słomki już rezygnuję :D
3. Rozpoznaję typy wagonów tramwajowych jeżdżących po Poznaniu i zacięcie uczę tego wszystkich moich znajomych tak jak i mnie kiedyś nauczono.
4. Potrafię dobierać cały strój, makijaż i fryzurę do kolczyków, które mam akurat ochotę założyć.
5. Czasami nie wyciągam komórki z torby przez dłuższy czas (nawet do paru dni) bo po prostu o niej zapominam, przez co notorycznie nie odbieram telefonów i smsów na czas.
6. Nie lubię wyrzucać rzeczy, dlatego wśród pamiątek z Walii mam np. opakowanie po ciasteczkach i bilety autobusowe, szuflada biurka niedługo się zarwie od ilości przechowywanych w niej rzeczy i nawet filmy które mi się nie podobały i nie mam zamiaru oglądać ich drugi raz nagrywam na płyty.
7. Strasznie lubię pisać, w sensie twórczym a także czysto mechanicznym. Z tym pierwszym wiąże się mnóstwo blogów i niedokończone opowiadania a z tym drugim znajdowanie przyjemności w przepisywaniu czegoś ręcznie i pisanie bzdur dla samego aktu pisania. Zmieniam też często charakter pisma, żeby było ciekawiej, a od 10 lat piszę pamiętniki.

Druga część to nagroda (pierwsza jaką dostałam!) za którą strasznie dziękuję i czuję się doceniona i w ogóle ^.^
No i teoretycznie mam przyznać ją następnym 7 osobom. Ja przyznaję nagrodę bez konieczności podawania jej dalej - tak po prostu wyróżnię scraperki które mnie inspirują, które cenię i mam ochotę specjalnie i osobno wymienić. Oczywiście wszystkie osoby w linkach są już przeze mnie w jakiś sposób wyróżnione i mam nadzieję, że nikt się nie obrazi za brak swojego nicka na tej liście ;)

Karola - na którą natknęłam się na samym początku mojej przygody ze scrapowaniem i która stała się moim niedoścignionym wzorcem, jeśli chodzi o bogactwo dodatków i kompozycję szczególnie.
Agnieszka-Anna - artystka pełną gębą, której prace zawsze robią na mnie ogromne wrażenie tak samo formą jak i treścią.
Jaszmurka - która swoją niesamowitą pozytywną energią natycha i inspiruje i niejednokrotnie kopała mnie wirtualnie w dupsko, żebym coś stworzyła ;)
Agnieszka - za ten profesjonalizm, perfekcyjność w najmniejszych detalach (proste szwy! no jak ona to robi?) i pomysły które podłapuje potem pół scrapowej Polski (scrapuszko ;))
Anai - bogactwo jej prac niezmiennie mnie zaskakuje, i chyba tylko ona potrafi użyć cekinów tak, że efekt mi się podoba, ba! nawet zachwyca.
I dwie poznańskie scraperki Ami i Coco, bo inspirują mnie "na żywo", zawsze można się podłączyć do ich zakupów (bo zawsze jakieś robią) no i jest się z kim dzielić pudrami do embossingu :P

Poza tym prace wszystkich wyżej wymienionych niejednokrotnie ratowały mnie inspiracją, kiedy musiałam coś zrobić a weny i pomysłu brak.


A być może już jutro przedstawię moje pierwsze świąteczne (po)twory. Strzeżcie się! :D

poniedziałek, 17 listopada 2008

Cała jestem bałaganem

Rossie wieczorową porą. Dawno dawno nie miałam już takiej prawdziwej "weny". Dzisiaj przyszła i zrobiłam kolejne coś typu "do szuflady/dla samego robienia/po nic". Scrap 20x20 featuring: ja, mój ulubiony papier nutowo-kropkowy, żelastwo z dworca w Pile, dużo złotego pudru do embossingu i tekst Marii Peszek (Maria Awaria). Oswajam powoli nagrzewnicę w której zakochałam się od pierwszego podłączenia, co chyba widać ;) Ciężko było zrobić zdjęcie czegoś, co pod każdym kątem wygląda inaczej, ale coś jest.
I detale

Jakoś tam powoli wracam do tworzenia bez deadline wiszącej nad karkiem, a przynajmniej się staram.

wtorek, 4 listopada 2008

Się chwalę, a co.

Muszę się pochwalić, bo dostałam dzisiaj pierwszą w mym życiu kartkę urodzinową od koleżanki scraperki zrobioną przez nią własnoręcznie. Biorąc pod uwagę to, iż wieczór nie za dobry, musiałam napisać pięćsetsłowny esej, nagle znienacka uczuliłam się na mój ulubiony fioletowy cień do powiek i wyglądam jak czerwonooki królik a jutro na wcześnie zajęcia, kartka ta była promyczkiem słońca który przebił się przez ciemne chmury nad mą głową :D Dziękuję Ci, Coco za ten promyczek :)
Poza tym to nareszcie pogodziłam się z moim laptopem (okazało się że to antywirus był tym czymś czego jego organizm nie tolerował) i mogę nareszcie normalnie obrabiać i dodawać zdjęcia. Stąd też jest już na Picasie pierwsza część moich jesiennych pstrykanek.

sobota, 1 listopada 2008

Album "babciowy" i jesień w obiektywie

Dawno nic scrapowego nie pokazywałam, po części przez to, że mój sprzęt (laptop i aparat) najwyraźniej mnie nie lubi. Zdjęcie jednej kartki mam na analogu, a dzisiaj przedstawiam moją największą dotychczasową pracę - album dla babci na jej 70te urodziny. Robił się na dwie raty, druga trwała dobrych parę godzin i skończyła się ok. godziny 2 w nocy.
Album mały, 15x15cm. Wszystkiego nie pokazuję, takie tam wybrane strony.



Zdjęcia robione na szybko i na dodatek nie mam fotoszopa, żeby je pokadrować/popoprawiać, więc wybaczcie, proszę.

A dzisiaj wybrałam się z rodzicami na stary żydowski cmentarz który mamy tu w okolicy.

I nareszcie porobiłam typowo jesienne zdjęcia. Biorąc też przykład z Eight i Flory zapolowałam na moje ukochane bokehy (tak ukochane, że czasem robię zdjęcia składające się tylko z bokehu, z czego śmieją się moi rodzice) i nawet tym razem grzecznie korzystając z IXUSa mamy, nie próbując zabrać tacie jego trzystapięćdziesiątDe.

Dla zainteresowanych - więcej moich jesiennych zdjęć zapewne będzie na mojej Picasie jeśli pogodzę się z moim laptopem. Adres gdzieś tu zamieszczę ;)

wtorek, 30 września 2008

Jaszka lowe :D

Ten cudowny ocieplacz na telefon przyleciał do mnie już daawno ale nie pokazywałam, bo chciałam już w następnej notce się pochwalić, że wszystko zdałam i bla bla bla jestem na drugim roku. No nie poszło do końca tak jak pójść miało, ale na drugim roku jestem. To i tak wszystko przez tą panią doktor która zamiast 'artistic' mówi 'autistic'. Oj, nie lubimy pani doktor. Ale ale, za to zdałam (i to już daawno temu) egzamin na prawko (nareszcie!) i z tego będę się cieszyć, a co! Wracając do Jaszkowej przesyłki to dziękuuuujęę Jaszmurello kochana za to wszystko i w ogóle to pierwszy taki scrapowy prezent jaki dostałam i tak się cieszyłam jak paczkę otwierałam że janiemogę :D I za te ćwieki, bo ćwieków to mi zawsze brakuje xD ;*

Poza tym to oczywiście jak zwykle, kiedy zaczęłam mieć czas, przestałam mieć wenę. Więc zamiast scrapować siedzę i gram w Hereoesa 4. A jak już zawiozę wszystkie materiały do Poznania i wrócę tu z powrotem to pewnie wena przyjdzie od razu. Chyba musze się po prostu jakoś zastartować.

Wrzesień na 2/3 czyli około 66% czyli jakieś 3+. No czyli jak zwykle. Czyli jest ok. No.

środa, 24 września 2008

Muzycznie wręcz na wskroś

Nazbierało mi się muzyki którą chciałam pokazać to wyjdzie mi teraz monstrualna muzyczna notka ;) Na pierwszy ogień pójdzie musical, który właśnie przed chwilą obejrzałam i jeszcze jestem pod wrażeniem. Trwał 2h15min, nie było ani jednego normalnego dialogu, same piosenki a ja i tak siedziałam przyklejona do monitora. Śpiewają pięknie i po francusku, czego chcieć więcej. Musical to Notre Dame de Paris, jedna piosenka z niego - Belle- już kiedys wystąpiła tutaj ;) Dzisiaj po długim namyśle wybrałam taką o w wykonaniu Garou:

Polecam strasznie polecam całość.

Po drugie - stwierdziłam, że z moim zamiłowaniem do musicali częściowo wiąże się inna moja miłość (i teraz proszę nie śmiać się szyderczo jak mój brat), czyli miłość do filmów animowanych Disneya ;) Z tego chyba nigdy się nie wyleczę i wcale nie chcę :P A z ostatnich refleksji właśnie po disneyowskim Tarzanie to stwierdziłam, że Philowi Collinsowi powinni zabronić pisać piosenek, bo się zawsze przy nich totalnie rozklejam, no. Na Moim Bracie Niedźwiedziu było to samo.


A żeby zakończyć jakoś tak mniej ten tego, że tak dziwnie, to piosenka w której zakochałam się ostatnio, która jest coverem Dire Straits ale w tej wersji podoba mi się dużo bardziej (no pomijając te głupie wąsy Brandona :P)


Mam nadzieję, że komus będzie chciało się w wolnym czasie posłuchać ;)
Co do niusów scrapowych to brak, bo nie mogę się jakoś zebrać do roboty.
A co do niusów ode mnie, to zrobię wam update ogólny, kiedy wszystko będzie już wiadomo, czy z tarczą czy na tarczy, czy może jedną nogą na tarczy :P


PS. Jeszcze na koniec, bo to fenomen, bo pierwszy raz tak bardzo spodobała mi się prezentacja ramówki stacji telewizyjnej :D

Pewnie niedługo jutjub znów usunie więc kto nie widział oglądać już!
No, teraz już koniec. Mam nadzieję, że nie zanudziłam na śmierć ;]

niedziela, 7 września 2008

Kiedy nie można a się chce

Wakacji powinnam już nie mieć, ale je sobie wbrew rozsądkowi robię. Weekend za to pod znakiem rodziny i rowerów - 60km to dla mnie, kompletnie bez kondycji, nie taka prosta sprawa :P Ale za to jaka potem satysfakcja, i jak piwo smakuje.

Trochę prac ostatnio powstało, jako że powinnam robić coś innego a wtedy wena zawsze przychodzi, nieproszona. Pierwszy jest walijski scrap z moim ulubionym zdjęciem z Aber. Jakoś ostatnio mam fazę na "płaskie" prace, zrobione prawie tylko z różnych papierów, i to głównie tych, co znalazły się przy okazji malowania mieszkania - jakiś starych gazet, zeszytów i kartonów. Tak jak właśnie tu, tylko papiero w kropki czysto scrapowy.



Zrobiłam też w końcu okładkę do której przymierzałam się od niepamiętamkiedy, na mój pamiętnik. Znów tylo papier, no i dumna jestem bo nawet równo mi wyszła ta okłądka w sensie szycia. Bez podszewki jest dużo prościej, i na pewno zrobię jeszcze duuużo okładek, bo efekt mi się strasznie podoba :D

I dzisiejsza kartka zrobiona w ramach cardlotka. A jako, że kartek robić nie umiem wcale wspomogłam się mapką z PageMaps. I nareszcie użyłam czegoś oprócz papierów! :DI to by było na tyle, bo teraz już naprawdę nie będę mogła mieć czasu na nic innego poza usilnymi staraniami mającymi na celu moje dalsze szczęśliwe życie w Poznaniu. Powrócę ze zdwojoną siłą w październiku, mam nadzieję!

niedziela, 10 sierpnia 2008

Aberystwyth, Cymru





Zdjęcia mówią same za siebie. Jestem w Walii, uczę się walijskiego, jest tu pieknie, nie chce się wracać. Dwa tygodnie minęły, przede mną jeszcze dwa, a ja tak dawno nie byłam na wakacjach za granicą że mam ochotę zostać tu na zawsze i żyć z owcami.
Oświadczam oficjalnie, że kocham Walię i na pewno jeszcze tu wrócę.

Dw i'n caru Cymru a dw i ddim eisiau ei gadael e. Mae Cymru yn wlad hardd iawn. Mae Cymraeg yn iath ardderchog a diddorol iawn. Cymru yw'r gorau!

środa, 23 lipca 2008

Jarocińsko i zaraz po.

Powróciłam, umyłam się, wyspałam, przybywam by podzielić się wrażeniami. Dokładne opisanie wszystkiego zajęło mi 7 stron pamiętnika, więc tu skrótowo, tylko najważniejsze punkty.

Dzień 1
w roli głównej moje obcierające trampki i dwa ogony z arafatek (nareszcie kupiłam sobie moją wymarzoną zieloną ^^)
Koncerty:
Koniec Świata - energia i pozytyw, jak to zawsze z nimi, szkoda tylko, że tak krótko.
Waglewscy - opłacało się zajmować miejsce tuż za barierką :D Koncert dali rewelacyjny, na żywo jeszcze lepsi, Waglewski jest mistrzem gitary i przesympatycznym człowiekiem ("Instrumenty przedmuchiwane przedmuchowywuje dla was..."), a Fisz... <3 style="font-weight: bold;">Renata Przemyk - wymiotła. Ja wiedziałam, że ona ma kawał głosu, ale na żywo po prostu wgniata w ziemię. Zero, Zona, no i Kochana...

Dzień 2
w roli głównej moje nowe japonki które kupiłam, bo trampki mnie obcierały i malowałam paznokcie na rynku w Jarocinie, bo przecież z takimi obdartymi chodzić nie mogę. I mega bańki kupione w Rossmanie. To już jest uzależnienie, uzależniłam się od baniek. No i Jezus Z Wuefu, który przywędrował do nas, pogadał i nawet poszedł z nami na koncerty. A w przerwie kiedy kupowałam kukurydzę znalazłam na ziemi 20zł, ja szczęściara ja :D
Koncerty:
CKOD - trochę zawód, Vavamuffin - bauns ale bez sensacji i Lao Che - muszę w końcu przesłuchać ich płyty xD
Peter Murphy - świetnie skomponował się z ulewą która wcale nas nie wygoniła nigdzie
Strachy Na Lachy - świetnie przygotowany, świetny muzycznie koncert, myślałam szczerze mówiąc że program Zakazane piosenki nie trafi do mnie aż tak bardzo, ale spodobał mi się strasznie. Przeskakałam cały koncert, szczególnie na zagranym dwa razy Idzie wojna Siekiery, za pierwszym razem śpiewanym przez Renatę. No i Grabaż i Lo lowe. Po prostu.

Dzień 3
w roli głównej ogólne zmęczenie, przeciekający namiot (mi padało na głowę, Alex na nogi), spóźniłyśmy się na pierwszy z filmów wyświetlanych z okazji festiwalu, ale na szczęście zdążyłyśmy na ten na którym zależało mi najbardziej - Control. I miałam rację, że mi zależało, bo film ma niesamowity klimat, końcówkę już oglądałam wciśnięta w fotel. Cudowne ujęcia, i nawet niektóre utwory Joy Division spodobały mi się. No i gra aktorska, brawa dla pana grającego Iana.
Koncerty:
Muchy - nasz kochany poznański zespół, i mimo, że pan Wiraszko głos tracił, to dał radę a ja stojąc pod barierką miałam świetny widok na pana klawiszowca który fajnym był :D No i samoloty z papieru i ukochana Galanteria.
The Subways - poszłysmy, bo Alex powiedziała, że oni młodzi rockowcy i że fajni. I bardzo dobrze zrobiłyśmy, bo dali niesamowicie energetyczny koncert, poderwali publiczność, wokalista skakał po scenie a także pod i ponad nią, krzyczał Jarocin go crazyyy! i razem z Alex szalałyśmy, skakałyśmy i wrzeszczałyśmy razem ze wszystkimi be my rock and roll queen!
Kult - nareszcie. Na koncert Kultu chciałam iść odkąd pamiętam ale nigdy sie jakoś nie złożyło. Może to i dobrze, że to na Jarocinie ich usłyszałam, bo zagrali wszystko to, co zagrać mieli, i Lewe lewe loff, Baranka, Celinę, Wódkę... no i Polska na bis.

I koniec. Jestem zwierzęciem festiwalowym i kocham ten klimat.
My i nasze bańki.

My z Jezusem Z Wuefu i jego koleżanką przed naszym cudownym przeciekającym namiotem :D

No i najważniejsze punkty i tak zajęły mi sporo miejsca :D
Na koniec jeszcze trochę na scrapowo, ramki dwie które wyprodukowałam dziś na imieniny mamowe i babciowe, pod hasłem family memories. Enjoy.

środa, 16 lipca 2008

Unfair

Kolejna praca zrobiona nie wiem po co i dlaczego, która zapewne wyląduje gdzieś na dnie szuflady.
Do zescrapowania tego tekstu przymierzałam się od dwóch tygodni i miałam kilka koncepcji, aż w końcu dzisiaj siadłam i zrobiłam.

When you give your heart
and the one you give it to
just goes and tears it all apart
You wish you didn't care
but all you do is care too much

Piosenkę śpiewa Josh Kelley, ale do pracy grał mi Manchester, jakoś bardziej pasował klimatem. Bazą jest szara koperta a z typowo scrapowych materiałów użyłam tylko stempla. No i wstążki. Wszystko co jest krzywe tak właśnie miało być.

A jutro już wyruszam w drogę do Jarocina taplać się w całym oceanie muzyki przez 3 dni. Módlcie się, żeby tylko nie padało!