środa, 30 stycznia 2008

Blubery penkejks

A wczoraj rano byłam z siebie taka dumna, bo po raz pierwszy w ży przewracałam naleśniki tylko przy użyciu patelni. Ale fruwały! Teraz mam ochotę chwalić się tą nową umiejętnością przed wszystkimi, szczególnie że łączy się ona ze spożywaniem tychże naleśników, najchętniej z dżemem jagodowym. Blubery penkejks.



Dzisiaj za to jestem na wskroś celtycka, bo w sumie naukę też można uznać za dzisiaj - było już po północy, a ja znów po dwóch kawach, jako mała żabka mówiąca po kumbryjsku (kum kum) zgłębiałam tajemnice historii języków celtyckich. Nauczyłam się więcej niż spodziewałam się nauczyć, z czego ogromna większość nie przydała mi się na egzaminie. Ale tak to już jest, przynajmniej zawsze będę już wiedziała kiedy były Wars of Roses i kiedy Gildas napisał De Excidio Britanniae. Nie wspominając o Llyfr du Caerfyrddin. Ale to już nie Gildas. Dochodzę do wniosku, że moje studia są naprawdę ciekawe, i nawet ucząc się o 2 w nocy wciąż miałam te same odczucia. I to chyba dobrze, zważywszy to, że mam nadzieję na nich zostać jeszcze jakieś 4,5 roku. To kupa czasu jest. A tymczasem żegnam się z kumbryjskim pozdrowieniem i oddalam się by w spokoju oczekiwać wyników. To pass or not to pass.
Kum kum!

edit 22:01: Tam tara tam! Mam zaszczyt ogłosić iż egzamin zdałam na cztery wobec czego puchnę z dumy z samej siebie, i o! Poza tym to jestem już w domu i jest fajnie, no i mam nowy wystrój nagłówka który bardzo mi się podoba, bo jest fioletowy i ma listki.

środa, 23 stycznia 2008

Wena wieczorna


Kawa nie pozwala spać, szczególnie jeśli ja, nieprzyzwyczajona do kofeiny wypiję jej dwa kubki późnym dość wieczorem. I wcale a wcale nie uczyłam się, chociaż miałam takie zdecydowane plany. Bo Os. Zwycięstwa znów okazało się kopalnią dobrej muzyki., a przy takiej muzyce to nie można się uczyć. Można planować, ciąć, ciachać, stemplować i przyklejać. I to właśnie około 2 w nocy, po kawie, wszystko wychodzi mi najrówniej i najładniej.
A teraz siedzę z dzbankiem przegotowanej wody na biurku i zastanawiam się, czy nadszedł już czas, by zacząć się uczyć. I oj, chyba tak. Ale jak, jak, kiedy tak bardzo bardzo mi się nie chce. Osiągam szczyty lenistwa, i chcę znów fonetykę. Bo na fonetykę nie trzeba się prawie wcale uczyć. A i mgr Kielar eliminuje wszelkie wady zaliczenia, nawet jeśli takie są, bo ja już nie zauważam.
Woda przegotowana jest niedobra i ma jakiś dziwny posmak.
Ale cóż robić, Joanno, cóż robić?
Nic tylko wyciągnąć, papiery, nożyczki i stemple i tworzyć dalej.

środa, 16 stycznia 2008

Pierwsze.

Wczoraj dostałam pierwszy wpis w moim zielonym indeksie.
Dzisiaj zdałam pierwsze poważne zaliczenie na studiach.
Dzisiaj odebrałam pierwszą paczkę ze scrapmateriałami.
Dzisiaj stworzyłam moje pierwsze scrapucho.

Nareszcie czuję, że robie coś konkretnego, a nie tylko szlajam sie po tym świecie nie wiedząc gdzie moje miejsce i co w sumie powinnam robić.
Nareszcie mam pasję na którą mogę wydawać wszystkie pieniądze.
Nareszcie czuję, że zaczynam mieć siłę żeby zabrać się za siebie i zrobić Coś.

Miewam nadmiary energii, milion pomysłów w głowie i wszystkiego mi mało.



Smajl, Rołzi, smajl.

















Ps. Scrapucho jest tu.

wtorek, 1 stycznia 2008

Just watch the fireworks

Kocham fajerwerki. I tylko dlatego jeszcze lubię sylwestra, za ten półgodzinny spektakl koloru na niebie. Wtedy mogę nie myśleć o niczym innym, zaprzestać interakcji z resztą populacji i podziwiać. Tak właśnie, podziwiać. Szkoda że to tylko pół godziny, w sumie sylwester mógłby być częściej. Co miesiąc? Przynajmniej jakieś filmy puszczą porządne w telewizji. Grzańca się zrobi, z pomarańczami, goździkami i cynamonem.

Nowy Rok przyszedł i się panoszy już, chociaż na razie stoi dopiero w progu. Już mi daje do zrozumienia, że moje życie stanowczo, grubą i wyrazistą linią podzielone jest na jawę i sen i że te dwie części raczej nie zmieszają się ze sobą. A ja tymczasem myśląc siedzę i siedząc myślę jak by tu oszukać tego idiotę z ósemką na końcu. Żeby został gdzieś daleko z tyłu na opuszczonej wyspie, kiedy ja będę odpływać na statku, którym od tej chwili ja bym dowodziła. Kapitan Joanna Konieczna. Czyż to nie brzmi dumnie? Pomachałabym mu z oddali, aż by mu się te zera zamieniły w jakieś marne, zdechłe kropki. A co!

Kupię miecz i wyruszę na wojnę, bo cóż tu innego robić. Wszystko trzeba na tym świecie robić samemu, no doprawdy! Samemu.

Thirty two's still a goddamn number, thirty two still counts.