Wczorajsza krótka wizyta w centrum zaowocowała łupami w postaci tego, co widać na załączonym obrazku.

Hugo-Bader napisał książkę, którą czytało się niesamowicie szybko, choć nie można powiedzieć, że łatwo, ale to głównie ze względu na sam temat. Nie da się jednak ukryć, że wrażenie sprawiał takie, jakby polował na sensację, jakby chciał tylko zamieszać w tym kotle przypuszczeń, domysłów, szukania przyczyn i winnych. Grał na emocjach, co przyczyniało się pewnie do tego, że książka wciąga jak odkurzacz, ale ciężko powiedzieć, żeby coś w głowie rozjaśniała na temat samej tragedii. Dlatego postanowiłam kupić też tę drugą pozycję, która podobno podchodzi do tematu trochę bardziej rzeczowo, z mniejszą emocją a za to z dbałością o fakty. Zobaczymy, jak to będzie.
Mapy kupiłam żeby móc planować sobie wycieczki w okolicach Poznania. Na początku wzięłam tylko "Okolice północne" ale po chwili zastanowienia sięgnęłam też po południowe - w końcu trzeba rozszerzać horyzonty. Pani przy kasie powiedziała mi, że te mapy to nowość i rzeczywiście, data wydania to niby rok 2014. Ucieszona, postanowiłam sprawdzić czy są aktualne i tym co przyszło mi na myśl była ta koszmarna zarośnięta droga, w którą wpakowałam się przy okazji wyprawy do Puszczy Zielonka. Ta droga. I co? Droga wciąż zaznaczona grubą czarną krechą. No cóż, mam nadzieję że to pojedynczy przypadek, jednak świadczy to o tym, że teren bynajmniej nie został sprawdzony. A szkoda.
A trzeci zakup, czyli bezprzewodowa myszka, znalazła się u mnie bo jest taka ładna. Tylko dlatego. Cóż, wciąż jestem tylko kobietą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz