A wczoraj rano byłam z siebie taka dumna, bo po raz pierwszy w ży przewracałam naleśniki tylko przy użyciu patelni. Ale fruwały! Teraz mam ochotę chwalić się tą nową umiejętnością przed wszystkimi, szczególnie że łączy się ona ze spożywaniem tychże naleśników, najchętniej z dżemem jagodowym. Blubery penkejks.
Dzisiaj za to jestem na wskroś celtycka, bo w sumie naukę też można uznać za dzisiaj - było już po północy, a ja znów po dwóch kawach, jako mała żabka mówiąca po kumbryjsku (kum kum) zgłębiałam tajemnice historii języków celtyckich. Nauczyłam się więcej niż spodziewałam się nauczyć, z czego ogromna większość nie przydała mi się na egzaminie. Ale tak to już jest, przynajmniej zawsze będę już wiedziała kiedy były Wars of Roses i kiedy Gildas napisał De Excidio Britanniae. Nie wspominając o Llyfr du Caerfyrddin. Ale to już nie Gildas. Dochodzę do wniosku, że moje studia są naprawdę ciekawe, i nawet ucząc się o 2 w nocy wciąż miałam te same odczucia. I to chyba dobrze, zważywszy to, że mam nadzieję na nich zostać jeszcze jakieś 4,5 roku. To kupa czasu jest. A tymczasem żegnam się z kumbryjskim pozdrowieniem i oddalam się by w spokoju oczekiwać wyników. To pass or not to pass.
Kum kum!
edit 22:01: Tam tara tam! Mam zaszczyt ogłosić iż egzamin zdałam na cztery wobec czego puchnę z dumy z samej siebie, i o! Poza tym to jestem już w domu i jest fajnie, no i mam nowy wystrój nagłówka który bardzo mi się podoba, bo jest fioletowy i ma listki.
pysznie wyglądają :)
OdpowiedzUsuńumiejętności fruwania zazdoszczę, moje zawsze się składaja na pół hahahaha
jagody uwielbiam!!!