sobota, 29 września 2007

Tezetwu inauguracja w dwóch częściach

Będąc w Poznaniu na dobre już od czwartku zdecydowałam się napisać coś. Głównym powodem jest to że bardzo podoba mi się pisanie z komputerem na kolanach, co jest dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem i tak strasznie mnie cieszy. Tak jak cieszyło mnie składanie łóżka, wieszanie firanek czy nawet (o zgrozo!) sprzątanie i zmywanie naczyń. Wszystko dlatego, że robię to w moim mieszkaniu, tzn. w 1/3 moim. Ale zawsze. Ale przejdźmy do meritum.
Inauguracja. Odbyć się miała w częściach dwóch jak też tytuł mówi, ale w związku ze złą organizacją czasowo-przestrzenną nie udało nam się wejść do auli, więc zrezygnowałyśmy i poszłyśmy się posilić pizzą na Stary Rynek. Decyzja ta była jak najbardziej słuszna, a pizza bardzo dobra i ekonomiczna. Posiłek upłynął nam dość szybko, po chwili rozmowy na tematy czysto studenckie oraz te mniej czysto, nadszedł czas najwyższy by udać się na inaugurację nr 2 czyli do Collegium Novum, jako że jesteśmy z Alex szczęśliwymi studentkami pierwszego roku filologii angielskiej. Pierwsze co zauważyłyśmy na sali do której nas wpuszczono to to, że nasz opiekun roku jest... hm, fajny. Tak właśnie. Faajnyy... Dobra mniejsza o opiekuna, którego temat przewijał się między nami przez całe 2,5h spotkania. Rozglądając się po sali zauważyłyśmy, że tu już nie wyróżniamy się strojem tak jak na inauguracji nr 1, gdzie większość ludzi była ubrana klasycznie akademiowo. Ja w mojej spódniczce w groszki i żółtym szaliku czułam się taka oryginalna. Ale tylko troszkę troszkę. W każdym bądź razie w czasie spotkania udało się mi do spółki z paniami mówiącymi namówić Alex na specjalizację celtycką co mnie bardzo ucieszyło, i ją chyba też. Wzbogaciłyśmy się o dwa długopisy oraz piękne zielone indeksy. Po czym pomknęłyśmy tramwajem do naszego kochanego mieszkania gdzie czekały na nas nasze kochane komputery i teraz siedzimy, obie na łóżkach, z laptopami/macbookami i takimi samymi słuchawkami na uszach. A w międzyczasie zrobiło się późno. Jak to dobrze, że zajęcia zaczynają się dopiero w środę.

piątek, 21 września 2007

Let's make a good beginning

Dzień dobry. Jestem Rossie, mam osiemnaście lat, sto sześćdziesiąt cztery centymetry wzrostu i ważę więcej niż bym chciała, podobnie jak większość dziewczyn w mojej kategorii wiekowej. Lubię wiele rzeczy, drugie tyle albo i więcej jest rzeczy których nie lubię. Łatwo się denerwuję oraz łatwo denerwuję innych, należę do Loży Szyderców i jestem uzależniona od muzyki. Mam trochę znajomych którym udaje się ze mną wytrzymać, więc nie jest jeszcze tak źle. Jestem pieprzoną sentymentalistką i kolekcjonerką a w wolnych chwilach piszę. Cokolwiek.

Blog ten będzie po to, żebym miała gdzie pisać.

Na dziś to tyle, a jako bonus piosenka której tytuł miał być adresem tego bloga, ale ktoś mi go podpieprzył. Niech więc zostanie hymnem.